Janusz Sobociński, ginekolog ze Szpitala Powiatowego w Rypinie, o zawieszeniu oddziału położniczo-ginekologicznego [rozmowa]

Jak interpretuje Pan decyzje o zawieszeniu oddziału położniczo-ginekologicznego?

Oddział ma być zawieszony na trzy miesiące, ale de facto jest przygotowywany do przejęcia przez ortopedię. Wszyscy pracownicy, także my – lekarze, dostali wypowiedzenia. Więc to logiczne, że oddział nie zostanie reaktywowany, skoro nie będzie personelu. Najbardziej boli to powtarzanie w przestrzeni publicznej, że nasz oddział przynosi duże straty. Trzeba podkreślić, że żaden oddział położniczy do 500 porodów nie bilansuje się. Te straty nie były spowodowane przez personel, ale przez czasowe zawieszenia w związku z brakiem pediatry. Jestem przekonany, że przy zapewnieniu ciągłości opieki pediatrycznej i naszym zaangażowaniu, oddział wróciłby na właściwe tory.

Dyrekcja nie podziela tego zdania?

Boli to, że dyrektor Wilkanowska po prostu kłamie. Na niedawnym zebraniu w urzędzie miasta zapytałem, dlaczego nie zwróci się większej uwagi na koszty administracji. Personel medyczny utrzymuje administrację. Otrzymałem odpowiedź od dyrektor Wilkanowskiej, że administracja kosztuje rocznie ok. 2 mln zł. Tymczasem były dyrektor Roman Wasielewski powiedział mi kilka dni temu, że nie dwa, a trzy miliony. Więc o jakiej redukcji kosztów jest mowa.

Jaka będzie przyszłość szpitala?

Wie pan, przepracowałem w szpitalu w Rypinie wiele lat. Jestem zdania i myślę, że mieszkańcy je podzielają, że rolą szpitala powiatowego jest zapewnienie podstawowej opieki medycznej, a nie rozbudowywanie szpitala specjalistycznego. Nasz oddział położniczo-ginekologiczny jest wymarzony dla ortopedii, ze względu na bardzo dobre wyposażenie. Ale chcę wyraźnie podkreślić, tak nie powinno być.